poniedziałek, 18 lipca 2016

Umbrella (ela ela e eee) Falls- Hood River Meadows


W zimę narty a w lato na wędrówki, z takimi widokami to może i bym tam na nartach zjechała...może! Ładna i przyjemna trasa, trochę pod górkę ale nic wielkiego. Celem były dwa wodospady...no i się udało ;)



Umbrella Falls






Sahalie Falls

Widok na Mt. Hood

Olympic NP

Żyję! Poprzedni weekend można podzielić na dwie części, jedna spędzona w aucie a druga na chodzeniu! Jak się okazało, zdjęcia nie kłamią, Park jest cudowny! Jeden weekend nie wystarczy żeby zobaczyć wszystko i trzeba się ograniczyć do kilku miejsc. 
Pogoda na szczęście dopisała, miła niespodzianka, padało tylko raz w sobotę! Chmury były ale to co trzeba zobaczyłyśmy- a było na co patrzeć! 
Zdecydowałyśmy się na wykorzystanie stony airbnb, dzięki temu zaoszczędziłyśmy pieniądze oraz miałyśmy okazję noclegu w dwóch bardzo miłych miejscach u dwóch gościnnych kobiet. Pierwszą noc spędziłyśmy w miejscowości pod Seattle- Olympia a drugą już blisko Parku- Port Angels. 

Spotkałyśmy dużo zwierząt i tak:
  • sarny spacerujące po szlaku oraz przechodzące przez ulicę, 
  • jelenie, 
  • świstaki,
  • chipmunk (pręgowiec amerykański) czyli słynne mini zwierzaki z Alvin i wiewórki,
  • kozy górskie,
  • żółty bana- ślimak,
  • dużo małych ptaszków,
  • kret! w zasadzie to kretowisko.

Tym razem wstawiam link z link z filmikiem, mam nadzieję, że w takiej postaci łatwiej będzie oglądać zdjęcia ;)


piątek, 8 lipca 2016

Zapowiedź weekendu - Olympic NP

No to jedziemy! Weekend w Olympic National Park, WA! 
A miało być tak pięknie...zaplanowałyśmy wyjazd na lipiec. Myślimy, w lipcu ma nie padać (bynajmniej nie tyle co w lutym), będzie ciepło, dni dłuższe...nic tylko jechać i spędzić cały weekend w lesie. No to pogoda robi nam psikusa!
Aż chce się jechać prawda?! I gdzie to obiecywane "po 4 lipca już nie pada"?! Pozostaje jeszcze nadzieja. To jedyne co nam zostaje. Lasy są gęste, może tak bardzo nie będzie padało. Jest piątek rano, torba spakowana i nic tylko czekam do 16, odbiorę auto i wbiję się w cudowne godziny szczytu. Muszę wydostać się z miasta w kierunku Seattle. Pierwszy przystanek Olympia, gdzie czekać będzie na mnie Val i zostajemy tam na noc, żeby z rana ruszyć na podbój. 


Życzcie mi powodzenia...i suchych skarpetek!

środa, 6 lipca 2016

The Independence Day 4th of July

Chyba najważniejsze amerykańskie święto, obchodzone bardzo hucznie i wesoło. Tradycyjny grill w ogródku, na plaży...na ulicy (dlaczego by nie?!). Ludzie na ulicach noszą flagę w przeróżnych postaciach, zaczynając od butów i skarpetek, przez spodnie, sukienki, koszulki, spódniczki po czapki, szaliki, okulary, kolczyki...założę się, że co niektórzy noszą nawet bieliznę z motywem. Amerykanie w bardzo dobrych nastrojach, weseli i uśmiechnięci, w końcu to miłe święto. Wieczorem obowiązkowo fajerwerki! Nie ma sposobu żeby przeoczyć jakiś pokaz, nie ma. 
Moje pierwsze święto, spędziłam bardzo aktywnie. W ciągu dnia, miałam okazję być w Seaside, małej miejscowości nad oceanem, tłumnie wypełnionej przez turystów. Nie ma co się dziwić, dobra pogoda, może nie na kąpiel ale na odpoczynek idealna. 

Pływaliśmy na rowerach wodnych - Seaside

Południowa część Cannon Beach

Wieczorem rodeo w St Paul! Tego nie było w planach ale spontanicznie podjęta decyzja ma swoje uroki! Przy kasie biletowej okazało się, że para przed nami wykupiła ostatnie miejsca...jednak przemiłej Pani w okienku zmiękło serce gdy dowiedziała się, że jestem z Polski, moje pierwsze rodeo (nie mogła uwierzyć, że pierwsze ale wytłumaczyłam jej że w Polsce nie ma kowboi ganiających za bykami) dała nam przepustki dla znajomych uczestników...za darmo! Cała ta impreza trwa tam już od tygodnia. Samo rodeo to dużo zabawy i pokaz umiejętności zawodników i zawodniczek a nawet dzieci, które świetnie sobie radzą.







PS: nie wyszłabym na środek za nic w życiu! Nawet z małymi byczkami, nie!

No i na koniec, fajerwerki!


wtorek, 5 lipca 2016

Banks-Vernonia State Trail

Piękna pogoda wypchnęła nas z domów! Dużo słyszałam o trasie Banks-Venonia, że można i pieszo i rowerem i rolki i na kemping. Znalazła się wolna sobota, pogoda i w drogę! Jak widać ekipa Rosja Kolumbia - Polska daje rade- 34 km za nami! Cała trasa to 21 mil w jedną stronę (34 km) więc na pewno jeszcze tam wrócimy :)










Profesjonalny transport rowerów w minivanie

Weekend w Heppner



Prawie polski sernik

Zostawiamy Portland za sobą

Kowbojska łazienka


Heppner




Przyjęcie weselne 



Spacer nad jeziorem
Chłopak z gitarą...



Widoki z okna, nigdy nie widziałam tyle krów w jednym miejscu





Miasteczko wieczorem










Droga powrotna, jeden z wielu wodospadów- Columbia River Gorge