sobota, 30 stycznia 2016

Monika na nartach

Pojechałam, pojeździłam, wróciłam.

Jeżeli kiedykolwiek, ktokolwiek z Was pomyślał, że jazda na nartach to PROSTY i ŁATWY sport.....nie mógł być w większym błędzie. Przyjemny i sprawiający radość na pewno (jak już przebrnie się przez wszystkie etapy frustracji)!
Powinnam zacząć od wymienienia czego dziś nie zrobiłam źle ale jednak spróbuję, może bilans AŻ tak źle nie wypadnie. A więc:
  • upadłam (upaść to upaść ale podnieść się z tymi nartami to dopiero wyczyn), 
  • zaraz na początku, górka dla dzieci, wyszłam z mini wyciągu i krzyczałam, że nie potrafię hamować, bo nie potrafiłam,
  • powiedziałam 'przepraszam, nie wjechałam w Panią/Pana celowo' tak wiele razy, że już nie chciało mi się przepraszać (przestało być mi przykro z tego powodu nawet), 
  • zjeżdżając z mini górki dla dzieci zrobiłam rachunek sumienia, całe życie przed oczami w ciągu 5 sekund, no może 20 bo podczas tych zjazdów zagrzebałam się w zaspie parę razy,
  • zmieniałam instruktorów trzy razy (w ciągu 2 godzin)...pierwszy porzucił mnie gdy leżałam bezradnie na śniegu, drugi jak nie potrafiłam skręcać a trzeci się nie poddał, za to wypchnął mnie prosto na małe dzieci uczące się skateboardu, chcąc nie chcąc MUSIAŁAM skręcać i jechać slalomem...
Podsumowanie soboty:
wyjechaliśmy z domu już o 6 rano
dojazd do Mt Meadows - 3 godziny
czekanie na zajęcia - 2 godziny
jazda na nartach - 2 godziny 30 minut
powrót do Portland - 4 godziny

Spędziliśmy cały dzień, żeby się przemieścić z miejsca na miejsce, stać w kolejce po sprzęt a później się przygotować, tylko po to, żeby jeździć na nartach przez niecałe 3 godziny (no dobra, Allison jeździła ja byłam na mini stoku) ale warto było i zrobiłabym to jeszcze raz!








czwartek, 28 stycznia 2016

Spektakl w PJA

Udało się! Zawsze chciałam zobaczyć spektakl przygotowany przez uczniów no i się udało! Co prawda myślałam o uczniach High School ale to może następnym razem. Zostałam zaproszona na przedstawienie pt. Wieczór Trzech Króli Williama Shakespeare. Miałam szczęście, Maia, dziewczynka z zaprzyjaźnionej Host Family, bierze udział w przedstawieniu i daje mi bilet! 
Wczoraj nie mogłam się doczekać aż zobaczę ją na scenie. Zapowiedziała, że MASAKRA. Nikt nie zna miejsc, nie pamiętają tekstów, nie chodzą na próby etc. Myślę, że to tylko przemyślany chwyt reklamowy bo prezentowali się wspaniale! Wszyscy aktorzy mieli odpowiednie do epoki stroje, nie zapomnieli tekstu, mówili głośno...grali brawurowo i zasłużyli na owacje na stojąco! 
Przyznaję się bez bicia, nie wiedziałabym co się działo na scenie, gdyby nie to, że w drodze na przedstawienie, rodzeństwo Mai, opowiedziało mi całą fabułę, która do łatwych nie należy. 
To streszczenie, które wydaje się najprostsze do zrozumienia:
Na początku utworu, główna bohaterka, Viola rozbija się wraz ze swoim bratem bliźniakiem, Sebastianem u wybrzeży Ilirii. Rodzeństwo jednak traci ze sobą kontakt i nie potrafi się odnaleźć. Viola postanawia przebrać się za mężczyznę i rozpoczyna służbę na dworze księcia Orsino, zakochanego w pięknej damie, Olivii. Książę postanawia więc użyć rozbitka jako posłańca między nimi. Olivia, wierząc, że Viola jest mężczyzną, zakochuje się w niej. Ta zaś podkochuje się w księciu, który uznaje ją za swoją powierniczkę. Kiedy na scenie pojawia się Sebastian, zamieszanie staje się jeszcze większe. Olivia, biorąc Sebastiana za Violę, bierze z nim potajemnie ślub. Kiedy wreszcie na scenie pojawia się cała czwórka, nie ma już wątpliwości, że Viola jest kobietą w przebraniu, a Sebastian jest jej zaginionym bratem. Wszystko kończy się deklaracją małżeństwa pomiędzy Violą i księciem, Sebastianem i Olivią, a także deklaracją trzeciej pary. 










Girls scout

W co drugą środę, zaraz po szkole, przez dom Lori przechodzi mała burza. Niby niegroźna ale suczka Sammi jest zamknięta w pokoju, na wszelki wypadek. Środowa burza to nic innego jak Girls scout! Moja Host Mom jest liderką grupy już od 15 lat. Jej przygoda zaczęła się gdy sama była w wieku 6 lat i została członkinią grupy. Parę lat później zrezygnowała, jak mówi "dorosła" ale gdy miała pierwszą córkę, wzięła sprawę w swoje ręce, założyła drużynę i tak do teraz, prowadzi drużynę Cassidy. 
Dziewczynki mają za zadanie zdobyć różne odznaki, które wpinają w kamizelki, zasady podobnie jak w ZHP. W zeszłym roku pracowały przy odbudowie parku, sadziły drzewka i układały kamienie. W tym roku, mają pomagać segregować ubrania dla bezdomnych i kilka razy pomóc w Banku Żywności. Dodatkowo, przeprowadzają różne eksperymenty przyrodnicze. Moim ulubionym przykładem jest podlewanie 3 roślinek trzema substancjami: wodą, mlekiem i coca colą. Takie zadania mają na celu obserwację środowiska oraz ostrzec ich, że nie można nic zakładać z góry (roślina podlewana coca colą była najsilniejsza i największa....kto by pomyślał). 
W tym tygodniu, dziewczynki przygotowywały projekty na Thinking Day (dzień poświęcony na zastanowienie się jak żyją inne Girls scout w różnych zakątkach świata). Zostały podzielone na trzy drużyny i każda z nich miała do opracowania jedno państwo.
Ta grupa przygotowywała plakat o Meksyku.

Grupa z Cassidy- temat Indie (jedna z dziewczynek pochodzi właśnie z Indii więc przy okazji opowiedziała mi o swojej wizycie u babci).

Ostatnia grupa, największa i najgłośniejsza- prezentacja o Szwecji. 

Gdy będą starsze, będą miały okazję odwiedzić inne miejsca świecie w których działają Girls scout, czego bardzo im życzę, szczególnie grupie, która pracowała nad Szwecją! Dziewczynki były tak podekscytowane tradycyjnym tańcem, że nie mogły skupić się na szczegółach projektu.  

Następne spotkanie za dwa tygodnie!

wtorek, 12 stycznia 2016

Nowe hobby na zimę

Razem z pierwszym tygodniem stycznia rozpoczął się również nowy semestr....nowy semestr nowe wyzwania. W tym roku postanowiłam trochę zaszaleć i wybrać coś, czego nie miałabym okazji spróbować będąc w Polsce. Tak więc dziś miałam pierwszą lekcję tańca Hula. Zima za oknem więc trochę hawajskiego słońca się przyda! Klasa liczy 8 kobiet w różnym wieku. Najstarsza z grupy jest wesołą i żwawą 75 latką która jak sama twierdzi.....nie zdążyła z zapisami na taniec na rurze więc skończyła na Hula. Taniec nie jest taki prosty jak  sobie wyobrażałam i pomimo że tańczymy powoli, można odczuć że to nie zajęcia z szydełkowania. O tym nie przypadkowo, ponieważ drugim moim szaleństwem jest właśnie szydełkowanie/duty. Postanowiłam, że kiedyś spróbowałam ale to skończyło się szybciej niż zaczęło. W klasie są dwie kobiety, które robią coś więcej niż moje wypocone dwa ściegi oraz moja towarzyszka niedoli czyli młoda hiszpanka, która wymarzyła sobie nowy obrus. Ja przy okazji, wymarzyłam sobie sukienkę...
Z takich mniejszych szaleństw wybrałam klasę języka niemieckiego oraz kontynuacja angielskiego.  W tym roku, chciałabym zdać egzamin IELTS a czy się uda...zobaczymy, mam jeszcze cały rok!

niedziela, 3 stycznia 2016

Święta Bożego Narodzenia

Pierwsze Święta w Portland z Host Family!

Oto nasze wigilijne potrawy. Indyk, warzywa, ziemniaki, chleb dyniowy, pyszne cynamonowe roladki i słynny deep. Podobno ten deep był przygotowywany na święta już w latach '60. W górnym prawym rogu to bezalkoholowy cydr, popularny na każdego rodzaju święta i uroczystości.



Po kolacji, zabraliśmy się do ozdabiania pierników.
My pierniki a co niektórzy drzemka...no ale po takiej kolacji każdemu należy się chwila odpoczynku. Na zdjęciu wujek Alan z Sammi 'zamykają oczy'.

W niedzielę mogłam zaprosić koleżanki, które również są Au Pair w Portland. Tak więc oto nasz wybuchowy skład od lewej: Sindy Laidy z Kolumbii, Valeriya z Rosji, Suzzette z Panamy no i Sharne z Południowej Afryki.




Szczęśliwego Nowego Roku!


sobota, 2 stycznia 2016

Noworoczne postanowienie

Tak! Stało się!


Postanowione. Myślę, że początek roku 2016 to dobry czas żeby zacząć coś nowego. Tym blogiem będę starała się pokazać Wam co ciekawsze miejsca i wydarzenia z mojego życia, szczególnie podczas pobytu w USA.  Mam nadzieję, że będziecie tu zaglądać od czasu do czasu i znajdziecie mój blog jako ciekawą lekturę.